„Mówiłem im wielokrotnie: ja nie chcę być uchodźcą! Znam ludzi, którzy przepływają ocean i płacą grube pieniądze, aby zdobyć Kartę Uchodźcy. Mnie to nie dotyczy. Nie uciekłem przed wojną, nie jestem imigrantem ekonomicznym. Dajcie mi dokumenty i odeślijcie mnie do mojego kraju. Mówię poważnie”.
Michael jest Palestyńczykiem, po czterdziestce. Kawał chłopa, nie sprawia wrażenie osoby bezbronnej czy bezradnej. Mówi cicho, ale dużo. Spotkałam go, gdy zaangażowalam się w projekt Refugee Hub w Malezji. Ma być bohaterem jednej z historii, która znajdzie się w przygotowywanej przez nas publikacji o uchodźcach. Cóż, jego historia z pewnością stanowi świetny materiał na książkę, albo i na film. Coś w klimacie Franza Kafki. Słucham i nie mogę uwierzyć, że to dzieje się naprawdę.
Nie jest łatwo skontaktować się z Michaelem. Jest podejrzliwy, co rusz zmienia numer telefonu. Mówi, że się boi o życie. Że otrzymuje groźby, a organizacje terrorystyczne z Hamas na czele, chcą go zabić. Ale po kolei.
***
Michael był biznesmenem. Przyleciał do Malezji w 2004 roku i prowadził firmę zajmującą się eksportem mebli z Azji do krajów Bliskiego Wschodu. Biznes się kręcił i wszystko szło dobrze – aż do 2008 roku.
W 2005 roku jego paszport po raz pierwszy stracił ważność. Michael go przedłużył, ale było to możliwe tylko na 3 lata. Więc w 2008, gdy zbliżała się data ważności, ponownie rozpoczął tę samą procedurę. Według prawa, powinien to zrobić miesiąc przed wygaśnięciem paszportu. Michael był przezorny, wiedział, że formalności mogą potrwać, a sytuacja w Palestynie jest niestabilna – zaczął 3 miesiące wcześniej.
Niedawno minęło 8 lat. Michaelowi wciąż nie udało się odnowić paszportu.
Podanie zostało odrzucone bez podania przyczyny. Michael skontaktował się z Ambasadą Palestyny w Malezji, ale nie uzyskał pomocy. Paszport stracił ważność i nagle, z dnia na dzień, Michael został nielegalnym imigrantem. Co to oznacza w praktyce?
W 2009 jego mieszkanie zostało okradzione. Michael natknął się na włamywacza i został dźgnięty nożem. Trafił na pogotowie, gdzie sprawdzono jego dokumenty. Paszport – nieważny. Wiza – wygasła. Ledwie go pozszywali, dzień po zabiegu Michael został zamknięty w areszcie, a wkrótce przewieziono go do obozu dla internowanych – tzw. detention camp w niewielkim miasteczku o nazwie Semenyih.
Kiedy w trakcie naszej pierwszej rozmowy Michael porównał to miejsce do obozu koncentracyjnego w Auschwitz, odebrałam to z rezerwą. Chyba trochę przesadza. Ale z każdym kolejnym jego słowem czuję się coraz mniej pewna w swoim sceptycyźmie.
„W Semenyih są 4 bloki. Każdy powinien mieścić 200 osób, ale pakuje się ich ok 600-700. Ludzie trafiają tam z różnych przyczyn. Niektórzy nie mają ważnej wizy, inni zostają złapani podczas próby przekraczania granicy. Setki przypadków, setki historii.
Bito nas codziennie. Oficerowie nas bili. Każdy wie, że sytuacja w obozach w Malezji jest bardzo zła. Nie masz rzeczy osobistych, nie masz koca żeby się przykryć w nocy. Mieszkasz w tym 700-osobowym hangarze i kiedy chcesz skorzystać z toalety, 699 obcych ludzi patrzy się na ciebie. Kiedy bierzesz prysznic, widzą cię nago. Odbierają ci wszystkie przedmioty, które masz przy sobie, dokumenty, bagaż, ubrania. Obdzierają cię z człowieczeństwa – dosłownie.”
Michael trafił do obozu w marcu 2009 roku. Jak opowiada, w lipcu 2009 stało się „coś złego” i został przeniesiony do innego obozu w Terengganu. Chcecie wiedzieć, co to znaczy „coś złego”? Wygooglajcie „Semenyih detention camp 2009”. Być może znajdziecie informacje o zamieszkach, w trakcie których 30 przetrzymywanych zostało pobitych przez strażników. Ale nie spodziewajcie się dużych newsów w mainstreamowych mediach. Raczej drobny artykulik na tzw. „alternatywnym” portalu internetowym czy post na blogu.
***
Zastanawiacie się, jak to możliwe? Dlaczego nikt z ambasady nie pomógł Michaelowi? Dlaczego odrzucono jego prośbę o przedłużenie paszportu? Ja też się zastanawiałam. Długo i dogłębnie wypytywałam, jednak uzyskanie odpowiedzi nie było łatwe. Michael unika tego tematu. Gdy drążę, w końcu przyznaje:
„Tak, mam problem w Palestynie. Zostałem oskarżony o zdradę i jestem poszukiwany przez rząd i wszystkie islamskie organizacje terrorystyczne w kraju. W praktyce zostałem skazany na śmierć – nawet tutaj otrzymuję groźby. Dlatego nikt nie wie, gdzie mieszkam, tylko kilka osób zna mój numer telefonu.
Każdy wie co się dzieje z ludźmi poszukiwanymi przez Hamas. To tylko kwestia czasu. I am just the walking dead.”
***
Michael zwrócił się z prośba o pomoc i protekcję do UNHCR [United Nations High Commissioner for Refugees – główny urząd ONZ zajmujący się sprawami uchodźców na świecie]. Urzędnik ONZ odwiedził go w obozie, obiecał przyjrzeć się sprawie. Jednak dni mijały i nic się zmieniło. Michael zdecydował się na strajk głodowy.
P0 32 dniach głodówki nie mógł chodzić, prawie umarł. W końcu został wyciągnięty z obozu i rozpoczął długi i mozolny proces starań o azyl i przesiedlenie.
Wywiady, rozmowy, niekończące się przesłuchania. A potem cisza przez 9 miesięcy. Urzędnik odpowiedzialny za sprawę Michaela zapomniał o nim, zgubił jego papiery. Wrzucił je na dno szuflady. Trzeba wszystko zaczynać od nowa.
Niewiele krajów na świecie przyjmuje uchodźców z Palestyny – to kwestia polityczna. Ale jednym z krajów, w których Michael mógł starać się o azyl, są Stany Zjednoczone. Po dwóch latach w końcu otrzymał odpowiedź z USA – odmowną. Podanie odrzucone, bez podania przyczyny.
Michael zapewnia, ze nie zależy mu na wyjeździe do Stanów. Są inne kraje dostępne dla Palestyńczyków – kraje Ameryki Południowej jak Brazylia czy Wenezuela, kraje europejskie czy Kanada. Ale ONZ nie chce albo nie potrafi zorganizować jego przeniesienia.
„Wyślijcie mnie gdziekolwiek. Wyślijcie mnie do Mozambiku – to najbiedniejszy kraj świata. Mam już dosyć. Jestem zmęczony – nie fizycznie, ale psychicznie. Dlaczego to trwa tyle lat? Czy mój rząd chce żebym tu zgnił? Jeśli macie ze mną problem, wyślijcie mnie z powrotem do Palestyny! Postawcie mnie przed sądem, zorganizujcie uczciwy proces i jeśli zostanę uznany za winnego – jestem gotów ponieść konsekwencje”.
Michael woli wrócić do Palestyny i zginąć, niż tkwić jako uchodźca w Malezji. Co to właściwie znaczy, być uchodźcą? Technicznie rzecz biorąc, wcale nie jesteś uchodźcą, bo w malezyjskim prawie nie ma takiego terminu. Malezja nie podpisała Konwencji ONZ z 1951 roku. Jesteś po prostu nielegalnym imigrantem. Nie możesz pracować, nie możesz podróżować, nie masz konta w banku ani źródła dochodu. Jeśli ktoś zdecyduje się ciebie zatrudnić – zwykle dostajesz marną pensję, pracujesz po godzinach i jesteś traktowany jak śmieć. I nie możesz nikomu się poskarżyć, jeśli nie chcesz trafić do więzienia albo do obozu.
„To jak pułapka. Jesteś zmuszony robić nielegalne rzeczy. OK, ja miałem trochę oszczędności dzięki mojemu biznesowi. Są już na wyczerpaniu. Przetrwałem 8 lat i nie wiem, co dalej. Boję się pracować nielegalnie, nie chcę znowu trafić do obozu, tego piekła na Ziemi. Nie będę ryzykował dla 1000 ringgitów [ok. 1000 zł] miesięcznie”.
***
„Ale wiesz, co jest najgorsze? Że nie mogę zobaczyć swoich dzieci. Jestem rozwiedziony, ale mam w Palestynie trójkę dzieci, których nie widziałem od 11 lat. Są już dorosłymi ludźmi, moja córka wyszła za mąż, a ja nie mogłem być na jej weselu”.
Pytam o oczywiste rozwiązanie. Michael się waha.
„Tak, wygląda na to, że jedyną szansą dla mnie jest ożenić się z kobietą innej narodowości i przyjąć nowe obywatelstwo. Ale wiesz, to nie takie proste. Mam zaproponować pierwszej lepszej dziewczynie poznanej w barze, żeby za mnie wyszła, bo jestem uchodźcą potrzebującym azylu? Ech, to tak nie działa”.
***
„Poznałem takiego gościa z Afganistanu w obozie Semenyih. Mówił ciągle, że ucieknie do Australii, że ma tam krewnych, zapłaci za łódź i ucieknie. Kiedy obydwoje wyszliśmy z obozu, pytał się mnie, czy chcę płynąć z nim. Bałem się ryzyka, ludzie mówili, że jeśli władze cię złapią, trafiasz do więzienia.
Wkrótce odezwał się do mnie znów, przez Yahoo Messenger – był już w obozie na Wyspie Bożego Narodzenia. To był 2010 rok, zanim zaostrzono politykę imigracyjną Australii. Więc on skorzystał z okazji, zapłacił 5 kawałków i dziś ma australijskie obywatelstwo! A co stało się ze mną, dlatego, że chciałem iść legalną drogą?
Gdybym wtedy wziął łódź razem z nim, byłbym dziś obywatelem Australii, miałbym dokumenty, swój biznes i mógł podróżować po całym świecie. Powinienem był uciec. Jestem idiotą”.
- fot. Mattgroff.com
Disclaimer: niektóre detale zostały zmienione lub pominięte, jednak historia Michaela jest prawdziwa i nie doczekała się póki co happy endu. Jeśli ktokolwiek ma jakiekolwiek pomysły lub wiedzę, która mogłaby mu pomóc wydostać się z tej sytuacji, proszę – dajcie znać. Michael zapewnia, że jest gotów spróbować każdego LEGALNEGO sposobu.
Tu możesz przeczytać więcej o projekcie Refugee Hub w Malezji i wesprzeć naszą inicjatywę.
Zdecydowanie Patagraf 22. Ten świat jest absurdalny czasami. Może spróbować z angielskimi organizacjami?
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Probował Amnesty International i jeszcze jedną organizację, która ma siedzibę w Malezji… Póki co nic nie zdziałali.
PolubieniePolubienie
A zainteresowanie prasy? Może trzeba napisać do niezależnych gazet ?
PolubieniePolubienie
Trochę właśnie takiemu celowi ma służyć książka z historiami uchodźców, którą chcemy opublikować. Z drugiej strony, nawet przekonanie Michaela do udziału w tym projekcie było wyzwaniem – boi się rozgłosu. Boi się, że zostanie ukarany, albo że go znajdą i znów wyślą do obozu. Boi się namierzenia przez organizacje palestyńskie. Boi się, że jakakolwiek publikacja nic nie zmieni (w tym kraju media mainstreamowe nie są wolne), a wręcz pogorszy jego styuację…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Rozumiem, kiepska sprawa. Trzymam kciuki i wspieram by jakoś sie udało mu pomóc
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To jest właśnie paranoja tego świata i masz rację to jest jak z powieści Franza Kafki…karuzela kręci się
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kurcze. Co mozna zrobic ?
PolubieniePolubienie
Minęły już 4 lata. Czy wiesz czy może coś się zmieniło w jego sytuacji? Czy coś słyszałaś?
PolubieniePolubienie