
Jesienne podróże
Niczego mi tak nie brakuje na emigracji, jak polskich pór roku. Byłam jesieniarą, zanim to było modne 😉 Dziś piszę, jakie są zalety listopadowej pluchy i dokąd warto się wybrać jesienią.
Czytaj dalej „Jesienne podróże”Niczego mi tak nie brakuje na emigracji, jak polskich pór roku. Byłam jesieniarą, zanim to było modne 😉 Dziś piszę, jakie są zalety listopadowej pluchy i dokąd warto się wybrać jesienią.
Czytaj dalej „Jesienne podróże”Plan był prosty: wsiąść w auto z przyjaciółmi i pojechać gdzieś na tydzień, byle dalej od zgiełku Krakowa. Zobaczyć jak najwięcej – trochę gór, ale nie tylko. Doświadczyć dzikości i wiosennej świeżości polskiej przyrody. Kusiło nas wiele kierunków, trudno było się zdecydować, więc finalnie wyszła intensywna wyprawa, podczas której jak zawsze było za mało czasu na wszystko. Kolejne punkty dopisałam do listy miejsc, w które muszę powrócić.
Narzekanie na ceny w polskich wakacyjnych kurortach stało się ostatnio bardzo popularne. Internet zalały skany rachunków z nadmorskich i zakopiańskich restauracji i wymiana szokujących informacji, ileż to trzeba zapłacić za gofry na Monciaku czy Krupówkach. Do napisania tego wpisu zainspirował mnie podobny wątek dyskusyjny na facebookowej grupie Podróżniczki, którą nawiasem bardzo lubię. Powiem jednak szczerze, że trochę zaskakuje mnie ubolewanie nad polskimi cenami i przekonywanie, … Czytaj dalej Czy urlop w Polsce jest drogi?
Opowiadałam Wam jakiś czas temu o pierwszej samotnej wyprawie w Beskidy. Nie przyznałam się jednak tak od razu, jakie wtopy wówczas zaliczyłam. Tak sobie teraz myślę, że nie ma czego się wstydzić, w końcu każdy kiedyś zaczynał – a nuż moje wynurzenia kogoś ustrzegą od tych samych błędów?
Czytaj dalej „5 błędów, które popełniłam, wychodząc sama na szlak”Zamarzyła mi się samotna włóczęga. Taka, żeby iść przed siebie i nie myśleć o niczym (albo myśleć o wszystkim). Tylko ja i plecak, a przede mną droga, piękno natury, uspokajająca zieleń. Najlepiej góry, ale nie muszą być wysokie ani spektakularne. Raczej bez tłumów na szlaku. Znacie takie miejsca? Bo ja już znam.
Warszawa – niegdyś Paryż Północy, dziś chaotyczna niby-metropolia, miasto wybrukowane dobrymi chęciami swoich twórców. Miasto przyjezdnych, korposzczurów, wiecznie rozimprezowanych studentów, hipsteriady… i artystów. Czytaj dalej „Dźwięki warszawskiej ulicy”
Dzieliłam się już dość obficie wrażeniami ze Wschodu. Dla wszystkich, których zachęciły moje opowieści, przygotowałam krótkie zestawienie informacji praktycznych, potrzebnych by zorganizować taką wycieczkę 🙂 Łącznie z budżetem, bo wiem, że to Was najbadziej interesuje. Czytaj dalej „Podlasie & Białoruś w tydzień – plan praktyczny”
Widzisz tę dziewczynę? Roześmiana, opalona, przykurzone włosy, kolorowe bikini, gigantyczne różowe okulary w kształcie serc i czapa klauna na głowie. Na co dzień jest poważnym pracownikiem korporacji, może Sales Executive, pewnie ma swoje wizytówki i nosi spodnie z kantem. Rano często narzeka na korki i bywa wredna dla swojej podwładnej. Dziś pije ciepłe piwo, tańczy pod sceną i przytula się z obcymi ludźmi. Woodstock zmienia wszystko. Czytaj dalej „Przystanek Woodstock – Festiwal Wariatów [Aktualizacja 2018]”
„Cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie, co posiadacie” – takie motto wyryto na kluczach do pokoju na poddaszu, który wynajmowaliśmy w Biebrzańskim Parku Narodowym. Trudno o lepsze podsumowanie Podlasia jako regionu.
Czytaj dalej „Polski Dziki Wschód: Podlasie, Biebrza, Białowieża…”…czyli pierwsze wrażenia po przeprowadzce do Krakowa!
Wychowałam się nad morzem, mieszkałam w Azji i w Warszawie, a teraz los rzucił mnie do miasta smoka i smogu 😉 I choć, jak każdy, bywałam już w Krakowie, to przy bliższym poznaniu i tak mnie to miasto zaskoczyło.
Jak niemal każdy gdańszczanin i gdańszczanka, zdecydowanie wolę Trójmiasto poza sezonem. Inna sprawa, że nawet środek lata nie gwarantuje pogody nad polskim morzem. Jeśli się właśnie zastanawiacie, co można robić nad Bałtykiem, gdy jest zimno i pada, powiem od razu – lista jest długa!
Smaki dzieciństwa… Pamiętam je wszystkie. Pierogi leniwe w szkolnej stołówce. „Kocie Języczki” – jedyne dostępne mi wówczas słodycze, wydzielane kawałek po kawałku, języczek po języczku. Złociste omlety smażone przez Dziadka, grube i puszyste. I lody włoskie domowej roboty, czekoladowo-śmietankowe, pachnące słońcem i wakacjami, serwowane przy dworcu w Puszczykówku – jedyny smak, który przetrwał do dziś. Czytaj dalej „Puszczykowo – nadwarciańska Nibylandia”