Nie lubię słowa „tolerancja”. To takie hasło-wytrych, wykorzystywane z lubością przez wszystkich do walki o swoje racje. Można nim obronić każde poglądy, z rasizmem włącznie („jak to, nie tolerujesz mojej nietolerancji?!”).
Paradoks prawda? Ale dopuszczamy do niego jedynie wtedy, gdy bawimy się w słowną szermierkę, bez zrozumienia prawdziwego znaczenia „tolerancji” jako pewnego zbioru wartości. Bo dla mnie TOLERANCJA to idea. Idea, którą z pełną świadomością i odpowiedzialnością pragnę promować, chociażby na blogu. Warto jednak najpierw wyjaśnić, co ona oznacza.
Etymologia & Historia
Słowo pochodzi, a jakże, z łaciny – tolerantia jest zwykle tłumaczone jako „cierpliwa wytrwałość”; od łac. czasownika tolerare – „wytrzymywać”, „znosić”, „przecierpieć”, „ścierpieć”, ale również „popierać” i „podtrzymywać” (za Wikipedia.org). Do tej mnogości znaczeń jeszcze wrócimy, ale najpierw przypomnijmy sobie, jak to pojęcie powstało i w jaki sposób było rozumiane w przeszłości.
Przez wiele wieków tolerancja dotyczyła wyłącznie kontekstu religijnego, w szczególności relacji między władzą a mniejszościami religijnymi. Do jakiego stopnia rządy powinny tolerować wyznania sprzeczne z wiarą oficjalną? Z tym problemem borykało się Cesarstwo Rzymskie, które po podbojach terytorialnych nagle znalazło w swoich granicach barbarzyńców wyznających zoroastryzm, judaizm czy… chrześcijaństwo. Wtedy to chrześcijanie byli mniejszością, domagającą się praw.
Sytuacja w Średniowieczu oczywiście odwróciła się na korzyść chrześcijan, którzy kolonizowali tereny, gdzie dominowała obca wiara i kultura. W tym czasie obiektem prześladowań byli chociażby Żydzi. Sytuacja skomplikowała się w okresie Reformacji, gdy samo chrześcijaństwo przeżyło rozłam i wrogiem z zasady stał ten, kto wyznawał inny odłam religijny niż aktualnie panujący władca. Do tolerancji religijnej nawoływał wówczas m.in. polski kapłan i uczony Paweł Włodkowic. Rzeczpospolita Obojga Narodów (unia Polski i Litwy) była jak wiemy ewenementem na skalę europejską, jeśli chodzi o tolerancyjne i otwarte podejście. Kraj bez stosów. Wielokulturowy, wielonarodowy i… potężny. Wielu historyków podkreśla, że Polska nigdy wcześniej ani nigdy później nie osiągnęła tak silnej pozycji na arenie międzynarodowej.
Powróćmy do naszej tolerancji. Choć przewija się ona przez wieki w traktatach polityków, filozofów i uczonych, tak naprawdę aż do XX w. oznaczała właśnie tolerancję religijną, przy czym i tu jej rozumienie było niepełne (nie uwzględniała chociażby ateistów). I dopiero w ubiegłym stuleciu zaczęto mówić o tolerancji w szerszym kontekście – dyskryminacji na tle rasowym, seksualnym, światopoglądowym, na tle płci czy niepełnosprawności.
Tolerować =/= Akceptować?
Koronny argument osób o mocno konserwatywnych (łagodnie mówiąc) poglądach. „Tolerować to ni mniej ni więcej jak cierpliwie znosić” – mówią. „Tolerować to nie znaczy akceptować” – mówią. „Ja toleruję pedałów, przecież jeszcze żadnego nie zabiłem, hehe.”
W swej argumentacji sięgają oni do wyżej opisanych źródeł. Szkoda, że nie uwzględniają pewnego czynnika, z którym chyba zgodzą się jezykoznawcy. Pojęcia ewoluują, tak jak język ewoluuje. Tolerancja jest słowem bardzo dynamicznym pod względem semantyki. Dosłowne tłumaczenie sprzed wieków dziś już do niego nie pasuje, chociażby dlatego, że jak wykazaliśmy powyżej, słowo to było wówczas używane w nieco innym, mocno ograniczonym kontekście.
Jak więc najlepiej obecnie tłumaczyć słowo tolerancja? Cóż, nie mam zamiaru tutaj wyważać otwartych drzwi – wystarczy sięgnąć do Słownika Języka Polskiego PWN, by znaleźć bardzo dobrą definicję:
Tolerancja – poszanowanie czyichś poglądów, wierzeń, upodobań, różniących się od własnych;
Poszanowanie. Chyba właśnie o ten szacunek chodzi najbardziej. Świetnie, że nie mordujesz homoseksualistów, brawo, medal na starcie. Ale dlaczego wyrażasz się o nich pogardliwie? Uprzedzając, nie chodzi tutaj tylko o samo słowo pedał, które oczywiście bywa używane w sposób żartobliwy przez samych zainteresowanych. Chodzi o kontekst, więc przestańmy udawać głupich i łapać się za słówka. Wystarczy odrobina emocjonalnej inteligencji, żeby ten kontekst wyczuć i zrozumieć.
Tak na marginesie, warto zwrócić uwagę, jak z problemem wieloznaczności poradzono sobie w języku angielskim, gdzie w zasadzie rozróżniamy dwa słowa: tolerance i toleration. Znów za Wikipedią:
Tolerance is an attitude of mind that implies non-judgmental acceptance of different lifestyles or beliefs, whereas toleration indicates the act of putting up with something that one disapproves of.
Granice Tolerancji
Paradoks tolerowania nietolerancji nie jest żadnym nowym odkryciem. Filozof Karl Popper pisał w 1963 roku:
Czy tolerancyjne społeczeństwo powinno akceptować nietolerancję? A co jeśli tolerując czyn „A”, społeczeństwo niszczy samo siebie? (…)Niektóre państwa uznają zniesienie nazizmu w Niemczech za przejaw nietolerancji, podczas gdy w Niemczech to właśnie nazizm jest uważany za niedopuszczalnie nietolerancyjny. (…)Bezgraniczna tolerancja musi prowadzić do jej zaniku. Jeśli rozszerzymy bezgraniczną tolerancję nawet na tych, którzy nie są tolerancyjni, jeśli nie jesteśmy gotowi bronić tolerancyjnego społeczeństwa przed atakiem nietolerancyjnego, wtedy tolerancyjny zostanie zniweczony, a tolerancja z nim.
Czy powinniśmy tolerować Ku Klux Klan, pedofilów i skrajnych islamistów? Odpowiedź jest prosta: nie. Tu możemy się powołać chociażby na Alexisa de Tocqueville’a i jego słynne stwierdzenie:
Wolność człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka.
Z tolerancją jest tak samo. Nie znaczy to oczywiście, że w obliczu osób czy poglądów skrajnie nietolerancyjnych powinniśmy zniżać się do ich poziomu i poddawać nienawiści. Rasista może krzyczeć: „wypędzić wszystkich ciapatych!”. Ja nie chcę go wypędzać ani krzywdzić, nie życzę mu, aby doświadczył w życiu tego samego co przeciętny „ciapaty”-uchodźca. Nie chcę zwalczać jego jako człowieka, ale będę zwalczać jego poglądy, bo ich nie toleruję. Będę więc próbować go przekonać do zmiany podejścia, a jeśli okaże się to niemożliwe, zrobię wszystko, by nie pociągnął za sobą innych.
Tolerancja jako Idea
To co przetrwało przez wieki funkcjonowania i rozwoju pojęcia tolerancji, to pewien zbiór wartości, które kryją się za tym słowem. Jest to WOLNOŚĆ – niegdyś wolność wyznawania wybranej religii, dziś rozszerzona o wolność słowa, poglądów, praktyk kulturowych czy seksualnych, o ile nie krzywdzą one drugiego człowieka. Jest to RÓWNOŚĆ, wobec prawa i nie tylko, całkowita równość w dostępie do przywilejów i możliwości. Jest OTWARTOŚĆ umysłu, która pozwala nam na zrozumienie, że nie każdy człowiek jest taki jak my i nie cały świat wygląda jak moje podwórko. Wreszcie wspomniany SZACUNEK do innych jako grupy i do człowieka jako jednostki, niezależnie od elementów różniących nas od siebie.
Tolerancja w XXI wieku jest nie mniej palącym tematem, co w przeszłości. Globalizacja i rewolucja technologiczna sprawiły, że świat się skurczył, choć nie utracił jeszcze (na szczęście) swojej różnorodności. Spójrzmy na Polskę – od lat byliśmy społeczeństwem stosunkowo homogenicznym i zamkniętym. Jeszcze dwie dekady temu miliony rodaków spędzały życie we własnych społecznościach, nie mając właściwie kontaktu z „obcymi” czy „innymi”.
Dziś ci obcy pukają do naszych drzwi, jeśli jeszcze nie dosłownie, to poprzez media. Ponadto podróże staniały i przeciętny Kowalski może nagle pozwolić sobie na wyjazd na drugi koniec świata. Halinka z Pcimia Dolnego może porozmawiać przez Facebooka z Mohammadem z Iranu. Czyż to nie piękne?
Tolerancja jest dla mnie ideą uniwersalną, którą powinniśmy praktykować nie tylko w podróży, ale i w życiu codziennym. Szanujmy odmienność i dbajmy o to, aby wielobarwność tego świata nie blakła. Kochajmy świat z jego różnorodnością!
- Shutterstock
Bardzo ciekawy wpis i w pełni się z Tobą zgadzam. Nawet chciałam napisać coś więcej, ale chyba powiedziałaś wszystko, co myślę w temacie
PolubieniePolubione przez 1 osoba