Jak podróżować? Internet aż kipi od porad na ten temat. Wielu twierdzi, że najpełniejsze doświadczenia dają samotne wędrówki. Inni boją się wyruszać w świat solo. A przecież są jeszcze wycieczki zorganizowane, których większość samozwańczych obieżyświatów w ogóle nie uznaje za pełnoprawne podróże.
W ciągu mojej kilkuletniej podróżniczej „kariery” zaliczyłam chyba wszystkie możliwe sposoby. Podróżowałam z partnerem i samotnie, z mamą i z przyjaciółmi, a w zamierzchłej przeszłości zdarzyło mi się nawet (o zgrozo!) korzystać z usług biur podróży. Który tryb jest najlepszy? Przeanalizujmy wszystkie za i przeciw!
Samotny Wilk
- Selfie podczas samotnej podróży po sumatrzańskich drogach.
Długo nie ciągnęło mnie do samotnego podróżowania. Wydawało mi się ono nawet nie tyle niebezpieczne, co… nudne. Od kiedy jednak zamieszkałam w Azji, odbyłam sama kilka wycieczek i coraz bardziej się do takiego sposobu przekonuję. Uważam, że każdy powinien go przynajmniej wypróbować, żeby przekonać się, czy pasuje mu taki rodzaj doświadczeń
PLUSY: zalety bycia Samotnym Wilkiem są powszechnie znane. Wolność i niezależność, ale przede wszystkim możliwość bliskiej integracji z otoczeniem i lokalsami. Można też lepiej poznać samego siebie, przemyśleć parę spraw i pokonać wiele lęków. Chociażby przestać się bać obcych ludzi, ale także… samotności.
MINUSY: brak możliwości dzielenia pięknych chwil z kimś bliskim jest dotkliwy. Zawsze wówczas zdajemy sobie sprawę, jak niedoskonałe są nasze opowieści – nigdy nie oddadzą w pełni tego, co właśnie przeżywamy.
O mojej pierwszej samotnej podróży na Sumatrę pisałam TU.
Sparowani
- Duet w zimowym Berlinie.
Z chłopakiem, żoną, kumplem czy najlepszą psiapsiółą – w duecie jakby raźniej, dlatego widzi się mnóstwo podróżujących par. Wciąż jest to podróż na własną rękę, choć trzeba się też nauczyć iść na kompromis.
PLUSY: zachowujemy niezależność, ale czujemy się pewniej i bezpieczniej niż pozostawieni sami sobie. W przypadku jakichkolwiek komplikacji mamy obok kogoś bliskiego. Możemy też prawdziwie przetestować relację z drugą osobą, bo…
MINUSY: … nie zawsze ktoś, z kim dogadujemy się w neutralnych warunkach, będzie dobrym towarzyszem podróży. Jeśli podróż ma być długa, trzeba przygotować się na konflikty i wypracować system ich rozwiązywania.
Dream Team
- Ekipa na Bali.
W małej grupie przyjaciół (powiedzmy od 3 do 6 osób) można jechać i na koniec świata! Właśnie jestem w trakcie tripu po Azji Południowo-Wschodniej z dwiema najlepszymi przyjaciółkami i słów brak, by opisać, jak fajne jest to doświadczenie.
PLUSY: organizacyjne i logistyczne obowiązki nie spadają na 1 osobę, ale można się nimi podzielić, co zdecydowanie ułatwia sprawę przy dłuższych podróżach. Taniej wychodzi wynajem pokoi, taksówki czy wycieczki. Nigdy się nie nudzimy, bo zawsze jest z kim pogadać i poszlajać się po mieście, a jeśli oczekiwania są różne, można się chwilowo rozdzielić i nie ma tu takiej presji, jak przy podróży w duecie, że musimy wszystko robić razem.
MINUSY: generalnie im większa grupa, tym bardziej skupia się na relacjach między sobą, a mniej na interakcji z lokalnym otoczeniem. No i oczywiście trudniej podejmuje się decyzje typu: gdzie idziemy, co robimy, jak długo tu zostajemy. Dlatego ważne jest moim zdaniem, by nawet w grupie zachować odrobinę autonomii dla każdego.
Wycieczka z Biurem
- Wycieczka do Egiptu, lata temu.
Przyznam, że sama też dziś należę do tych, co unikają zorganizowanych wycieczek i dotyczy to nie tylko całych dwutygodniowych wyjazdów, ale i tzw. jednodniowych czy półdniowych tourów, kupowanych w hotelach itp. A jednak moje pierwsze podróżnicze przygody zaczęły się właśnie w taki sposób i nie da się ukryć, że ma on swoje zalety.
PLUSY: jeśli kogoś przeraża wizja planowania skomplikowanej podróży w nieznane, przy wycieczce zorganizowanej ma problem z głowy. W zupełności rozumiem więc osoby, które w natłoku codziennych zajęć nie mają chęci ani energii przedzierać się przez dziesiątki stron internetowych, szukać hoteli, transportu, atrakcji i układać plan zwiedzania. W przypadku bardziej egzotycznych, trudniej dostępnych regionów, których się trochę obawiamy (Indie? Bliski Wschód?), może być po prostu łatwiej skorzystać z biura podróży, zwłaszcza za pierwszym razem. Warto też pamiętać, że nie wszystkie wyprawy zorganizowane to masówki, gdzie turystów przegania się po 7 krajach w tydzień. Wiele jest biur podróży „dla koneserów”, dedykowanych np. backpackerom, organizujących wyprawy trekkingowe, pod namiot czy tzw. homestay u lokalsów.
MINUSY: obowiązek podporządkowania się odgórnie narzuconemu programowi wycieczki to czynnik, który odstręcza wielu, w tym mnie. Niestety w tym przypadku trzeba po prostu wybrać między wygodą a niezależnością.
***
Wdzięczność jest kluczem
Jaki werdykt? Pewnie sami się domyślacie, bo od dawna piszę o tym, że nie uznaję podziału podróżowania na „lepsze” i „gorsze”, na pewno nie ze względu na towarzystwo. Jeśli już wartościować podróżnicze doświadczenia, to raczej biorąc pod uwagę to, co mamy w głowie podczas wyprawy i co nam z niej pozostaje.
Swego czasu złapałam się na tym, że nie cieszę się w pełni podróżami tak, jakbym chciała. Jeżdżąc samotnie, brakuje mi towarzystwa pewnych osób. Gdy zaś już z nimi jestem, tęsknię za niezależnością. Zamiast się skupiać na pięknie aktualnych przeżyć, myślę o tym, jak mogłoby być. Bez sensu.
Dlatego piszę o wdzięczności, jako o trochę zapomnianym uczuciu, które przecież powinno nam stale towarzyszyć w drodze. Jasne, chwalimy się podróżami znajomym na żywo i na Facebooku, dzielimy się zdjęciami i anegdotami, ale to trochę co innego, niż szczere uczucie wdzięczności. Mam wrażenie, że podróżując czasem zapominamy o tym, by skupić się na chwili obecnej. By po prostu czerpać prawdziwą radość z doświadczeń, które są absolutnie wyjątkowe i niesamowite i dzieją się tu i teraz.
W każdej podróży nasze towarzystwo (lub jego brak) jest elementem tego właśnie unikalnego doświadczenia. Możemy więc poświęcić czas i energię na pogłębienie relacji z towarzyszącą nam osobą czy osobami. Jeśli zaś jeździmy samotnie, jest to doskonała okazja, by odbyć bonusową podróż – w głąb siebie. A to, która podróż będzie lepsza – w gruncie rzeczy i tak zależy zawsze tylko od nas.
masz rację ciężko wybrać, która forma najlepsza. Każda ma swój urok. Ja mam tak, że wystarczy, że jestem w drodze i już się cieszę. wszystko mi pasuje
PolubieniePolubione przez 1 osoba