Studium niegrzecznego chłopca

–  czyli Indonezja odczarowana w książce Elizabeth Pisani. 

Ach, ta Indonezja, turystyczny raj na ziemi! Kojarzy nam się z obrazkami rodem z Bali: palmami, bajecznymi plażami, polami ryżowymi i pełnymi gracji smagłymi kobietami niosącymi na głowach kosze ofiarne do świątyń.

Jednak Indonezja to nie tylko Bali. To ponad trzynaście tysięcy wysp, dwieście pięćdziesiąt milionów ludzi, setki grup etnicznych, trzy strefy czasowe, oszałamiająca mozaika kultur i bagaż burzliwej, wręcz krwawej historii. I o tym wszystkim przypomina Elizabeth Pisani w książce „Indonezja itd. Studium nieprawdopodobnego narodu” wydanej nakładem wydawnictwa Czarne w ubiegłym roku.

Autorkę z Indonezją łączy trudna miłość, którą porównuje do romansu ze złym chłopakiem: doskonale wiadomo, że wszystko skończy się we łzach, a mimo to wracasz po więcej. Pisani wraca po latach do kraju, w którym niegdyś pracowała w niełatwym zawodzie dziennikarki epidemiolożki zajmującej się tematyką HIV i AIDS. Tym razem jest to wyprawa quasi turystyczna, choć jej szlak przebiega z dala od dróg wydeptywanych przez miliony przybyszów z Zachodu.

SONY DSC
Znak rozpoznawczy Bali – ofiary składane bogom i duchom przodków w przydomowch świątyniach, przed sklepikami i na ulicy.

Pisani zagląda niegrzecznemu chłopcu do szafy i pod łóżko. Trafia do zapomnianych wiosek na Sumbie i na islamistyczne i separatystyczne krańce Sumatry. Przypomina grzechy dyktatorów Sukarny i Suharty oraz brutalne walki w Banda Aceh. Obnaża biurokrację i korupcję, wnika w najdziwniejsze lokalne prawa adatu, spotyka się z uprzedzeniami, brudem, biedą i ignorancją.

Nie traci jednak przy tym rezonu i nie popada w drugą skrajność, co często zdarza się autorom opisującym egzotyczne dla nich rejony. Nie demonizuje ani nie upraszcza. Opowiada o życzliwości i gościnności, o tym, jak piła herbatkę ze zmarłą babcią, jak stworzyła sobie nową tożsamość, poznała uroki indonezyjskiej komunikacji publicznej i jak dała się zaangażować w lokalną kampanię wyborczą. Przeszło czterystostronicowy reportaż aż skrzy się od anegdot i czyta się lepiej niż niejedna powieść.

indo23.JPG
Jezioro Toba (Sumatra) i charakterystyczna architektura ludu Batak.

Czego książce brakuje? Trochę brak samej Elizabeth Pisani, która tak bardzo skupia się na otoczeniu, na popartych imponującymi źródłami opowieściach o historii i kulturze, że nie daje się poznać lepiej jako bohaterka tej niezwykłej podróży. Rozumiem i szanuję podejście reportera, który sam usuwa się w cień i pozwala mówić ludziom spotkanym na swej drodze. Osobiście jednak lepiej czyta mi się książki, gdzie każda postać jest trójwymiarowa i składa się z krwi i kości, łącznie z narratorem – zwłaszcza jeśli ten opowiada w pierwszej osobie.

Aż by się chciało (…) czytać te historie gdzieś w autobusie na Celebesie, w pociągu na Jawie, na promie na Papuę – napisał Andrzej Muszyński w recenzji cytowanej na czwartej stronie okładki. Miałam to szczęście, że zapoznawałam się z książką Pisani właśnie podczas własnej podróży po Indonezji. Była ona nie tylko fascynującym uzupełnieniem i rozwinięciem moim prywatnych wrażeń i refleksji, ale także jedną z przyczyn, dla których i ja poddałam się urokowi tego skomplikowanego kraju. Tacy oni są, ci źli chłopcy – dają w kość, ale nieustannie intrygują, więc nie sposób się od nich uwolnić.

indo8.JPG
Świątynia Borobudur na Jawie.

3 uwagi do wpisu “Studium niegrzecznego chłopca

Leave a Reply

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s