Białoruskie pogranicza

Białoruś jest jednym z najbardziej tajemniczych krajów Europy i świata. Wiemy o nim tak niewiele, że czasami wręcz zapominamy o jego istnieniu – a niesłusznie. Zwłaszcza, że od niedawna wybrane regiony Białorusi możemy zwiedzać bez wizy.

Białoruś to wciąż taka terra incognita. Kraj leży tuż za miedzą, a wydaje się tkwić jakby w innej rzeczywistości. Gdzie jeszcze w Europie nakłada się dodatkowe podatki na bezrobotnych, czy zabrania robotnikom zwalniać się z pracy? (…) Tylko tu nieletni syn przywódcy może w mundurze przyjmować defiladę wojskową, a prezydent uczyć w telewizji obywateli, jak się kosi trawę czy zbiera kartofle. Gdzie jeszcze obowiązuje zakaz klaskania bez pozwolenia w miejscach publicznych i można dostać mandat za używanie języka państwowego? Gdzie można spotkać obok siebie pomniki Józefa Stalina i Romualda Traugutta?

Tak pisze Leszek Szerepka, były ambasador Polski na Białorusi, we wstępie do swojej książki „Oblicza Białorusi”, którą szczerze polecam, bo to fascynująca lektura. I jedna z niewielu dostępnych publikacji reportażowych o tym przedziwnym kraju, naszym sąsiedzie.

cof
Flagi w Grodnie.

Sąsiad za murem?

Polsko-białoruskie relacje to temat na dłuższą rozprawę polityczną, z której wnioski będą raczej przykre. Kilka nieudanych prób nawiązania stosunków sąsiedzkich zakończyło się status quo, polegającym głównie na wzajemnym ignorowaniu się. Przez lata nie udało się wywalczyć nawet bezwizowych procedur, mimo bliskich, niekiedy wręcz rodzinnych więzi łączących Polaków i Białorusinów mieszkających na pograniczach obu krajów.

O tym, dlaczego Białoruś „nie lubi” Polski, będzie potem. Ale same kwestie granic to w sumie nic personalnego. Białoruś ma 5 sąsiadów, z czego 3 jest „częścią Europy” – członkami UE i NATO. A granice przy tym raczej mało naturalne, wykreślone przez Stalina. Utrzymanie autorytarnego systemu w takich warunkach wymusza zamknięcie swoich obywateli w swego rodzaju klatce.

Dlaczego więc od ok. 2 lat Aleksander Łukaszenka liberalizuje swoje podejście w tym zakresie, zezwalając na wjazdy bezwizowe na swoje podwórko dla coraz to kolejnych krajów? Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o… turystykę. A ekonomia białoruska załamuje się coraz bardziej i chętnie wita takie nowe źródło dochodu.

Rozporządzenie podpisane przez Łukaszenkę w lutym tego roku zaowocowało nagłówkami w mediach w tonie „Białoruś się otwiera”, „Na Białoruś bez wizy” itp. Chwytliwe tytuły to klasyczny przykład „rzetelności” dziennikarskiej, bo zwykle trzeba było się mocno wczytać w te artykuły, by się dowiedzieć, że obszary bezwizowe są właściwie ograniczone do okolic Grodna i tak czy inaczej obostrzone licznymi formalnościami. Wszystkie informacje praktyczne na temat tego, gdzie, na jak długo i pod jakimi warunkami możemy wjechać na Białoruś, znajdziecie na końcu tekstu. Ja już przez to przeszłam, bo wraz z przyjaciółmi zahaczyliśmy o Białoruś podczas majówkowej podróży po Podlasiu. Podsumowując temat krótko – bez wizy dostępne są jedynie białoruskie pogranicza.

Belarus_3.jpg

Białowieska = Białoruska?

Białowieżę zupełnie słusznie uważamy za polskie dobro narodowe i symbol przyrody naszego kraju. Nie wolno jednak zapominać, że ponad połowa obszaru Puszczy Białowieskiej leży na Białorusi – choć jest to cześć o niezbyt rozwiniętej infrastrukturze turystycznej. Mimo wszystko, będąc w Puszczy, warto wybrać się na drugą stronę granicy, zwłaszcza że do dyspozycji mamy wygodne przejście pieszo-rowerowe. I nawet pół dnia wystarczy, by liznąć nieco „białoruskości”.

Belarus_1
Kamieniuki. Dalej nie wolno!

Kontrola jest bardzo ważna na Białorusi. I nie dotyczy to tylko życia codziennego obywateli, ale i turystyki. Więc po białoruskiej stronie nie wędrujemy samodzielnie – zaraz po przekroczeniu granicy musimy udać się do biura mieszczącego się w niewielkiej budce, aby wykupić interesujące nas wstępy i wycieczki. Wszystko tylko w obrębie strefy bezwizowej, wyznaczonej bardzo precyzyjnie. Np. w przygranicznej wsi Kamieniuki przespacerujemy się wyłącznie główną ulicą – oczywiście tą najbardziej reprezentacyjną. Boczne uliczki opatrzone są ostrzegawczymi tabliczkami, informującymi nas, że dalej turystom iść nie wolno.

Atrakcją godną polecenia jest wyprawa do Gospodarstwa Dziadka Mroza – to niezwykle klimatyczny skansen, doskonale oddający ducha postradzieckiego folkloru. Dziadek Mróz przebrany w fikuśny kostium wita gości (w 90% Rosjan), śpiewa z nimi piosenki, pozwala się obfotografować i częstuje smakołykami. Białoruski odpowiednik Św. Mikołaja niewiele się różni od swego rosyjskiego kolegi – w przeciwieństwie do niego ma jednak żonę, Panią Zimę oraz 3 córki. Wszelkie te zawiłości tłumaczy nam przewodniczka – naturalnie w języku rosyjskim, którego znajomość – przynajmniej podstaw – jest niezbędna do przetrwania w tym kraju.

dziadek1

dziadek3

Język białoruski? Ten został zaniedbany nawet przez swych rodaków, daleko mniej prestiżowy niż rosyjski. Ponoć można przejechać Białoruś wzdłuż i wszerz i go nie usłyszeć. Nie mówiąc o jakichkolwiek „międzynarodowych” językach. Nawet w bardzo turystycznej części Białorusi, znalezienie restauracji z angielskim menu graniczy z cudem. Zresztą oferta gastronomiczna w ogóle przypomina zamierzchłe czasy PRL-u, czyli brak zarówno wyboru jak i jakości, nie wspominając o obsłudze klienta. W dość drogiej restauracji biję nieumyślnie kieliszek – oczywiście zostaje to doliczone do rachunku, wrodzona ciapowatość kosztuje mnie 3 ruble. Jako wegetarianka mogę się tu właściwie wyłącznie żywić plackami ziemniaczanymi, natomiast moja przyjaciółka bierze „białoruskie carpaccio” – czyli zestaw bardzo słowiańskich przystawek, na który składają się m.in. kiszone ogórki, kapary i słonina.

Jakie jeszcze atrakcje czekają na nas po białoruskiej stronie Puszczy? Jest Muzeum Przyrodnicze z dość przerażającą kolekcją wypchanych zwierząt. Zdecydowanie bardziej podobają mi się w żywej wersji, które dzięki uprzejmości obsługi oglądamy za darmo w Rezerwacie. Jeśli mamy rowery, warto zostać na Białorusi na dwa dni, jeśli jednak jesteśmy zależni od własnych nóg i transportu publicznego, jeden dzień spokojnie wystarczy na taką wycieczkę.

Czy Grodno to polskie miasto?

Grodno to jedno z tych miast, obok Wilna i Lwowa, których „utraty” nie możemy przeboleć. „Przecież to polskie miasto!”, „Nasze Kresy Wschodnie!”, „Skąd w ogóle się ta Białoruś wzięła, przecież nigdy nie było takiego kraju?” – takie opinie są dość rozpowszechnione i przyznam, że sama w nie kiedyś wierzyłam, dopóki studia historyczne nie nauczyły mnie jednej ważnej prawdy – obiektywna prawda historyczna właściwie nie istnieje. Bo interpretacja przeszłości ZAWSZE zależy od punktu widzenia i siedzenia.

W naszym polskocentrycznym podejściu, zapominamy, że ten potężny kraj europejski, który miał się ciągnąć od morza do morza, to wcale nie była Polska, a Rzeczpospolita Obojga Narodów – w rzeczywistości zresztą tych narodów było w jej obrębe o wiele więcej (o ile możemy w ogóle mówić o pojęciu „narodu” w odniesieniu do XVI czy XVII wieku). Nie czas teraz wchodzić w rozważania, na ile obszary dzisiejszej Białorusi były polskie w przeszłości, bo to moim zdaniem nie ma dziś aż tak wielkiego znaczenia. Warto oczywiście pielęgnować wspólne dziedzictwo kulturowe, ale warto również pozbyć się swego rodzaju poczucia wyższości, z którym wielu Polaków wciąż traktuje wschodnich sąsiadów. Bo czy tym traktowaniem z góry Europa sama nie spycha Białorusinów w objęcia Rosji?

Sprawy nie ułatwia rusofilizm promowany intensywnie przez białoruskie władze. Skoro Rosjanie są braćmi, trzeba jednak znaleźć wroga – a do tej roli znakomicie „nadają się” Polacy. Dlatego białoruskie dzieci uczą się od najmłodszych lat o straszliwym polskim imperializmie i o odwiecznej przyjaźni z narodem rosyjskim (właściwie lansowana jest wręcz teoria jednego narodu, bez wyodrębniania lokalnej tożsamości). Wszystkie te fragmenty wspólnej historii, gdy Polacy i Białorusini walczyli ramię w ramię… ot, na przykład z Moskwą, są wygodnie przemilczane. Trudno się dziwić w tej sytuacji negatywnemu nastawieniu naszych sąsiadów.

IMG_20170503_133648.jpg
Muzeum Historyczne na Starym Zamku w Grodnie.

Mimo że spory odsetek mieszkańców Grodna ma polskie korzenie, miasto jest dużo mniej „polskie” niż mogłoby się wydawać. Jako takie nie zachwyca właściwie niczym konkretnym, ale zaskakująco przyjemnie spędza się w nim czas. Ma kilka ciekawych, choć mało spektakularnych atrakcji turystycznych, na czele ze Starym i Nowym Zamkiem, w których to budowlach znajdziemy historyczne muzea – oczywiście czuć w nich rękę Łukaszenki. Najciekawszym zabytkiem jest jednak chyba Cerkiew Świętych Borysa i Gleba – najstarsza świątynia prawosławna w północnej Europie, o której pierwsze wzmianki sięgają XII wieku.

IMG_20170503_124427.jpg
Cerkiew św. Borysa i Gleba.
cof
Nad Niemnem.

Część miasta położna nad Niemnem jest bardzo zielona i reprezentatywna – ot, kolejna europejska starówka nad rzeką. Wystarczy jednak zagłębić się ciut dalej w ulice Grodna, by poczuć postsowieckość. Szybko dostrzegamy brak centrów handlowych, supermarketów, i zachodnich marek. Monopol osiedlowych delikatesów z ograniczonym asortymentem. Ubrania, przywodzące na myśl wczesne lata 90. Architekturę w duchu socrealistycznym. Pomniki Stalina i czołgów radzieckich. Absurdalnie niskie ceny wódki i papierosów. Oraz, oczywiście, wszystkie szyldy i napisy w języku rosyjskim, cyrylicą.

Mimo barier komunikacyjnych, mimo wszystkich obustronnych stereotypów i skomplikowanej historii, urzeka nas życzliwość poznanych mieszkańców Grodna, jego spokojny rytm, brak tłumów turystów, darmowe parkingi. Nie chce się wyjeżdżać.

Na granicy Europy

Na studiach chodziłam na taki  przedmiot o nazwie Pogranicza Kulturowe. Spodziewałam się po nim totalnej egzotyki, tymczasem omawialiśmy głównie Podlasie i Białoruś. To wtedy po raz pierwszy usłyszałam szerzej o cerkwiach na wschodzie Polski, o Krainie Otwartych Okiennic i obwodzie grodzieńskim.

Belarus_2
Cerkiew we wsi Kamieniuki.

„Pogranicze kulturowe to obszar państwa, ulokowany zazwyczaj peryferyjnie, w którym istnieje wyraźna świadomość społecznej odrębności, a regionalny układ kultury stanowi wynik wieloletniego przenikania licznych kultur i tradycji o zróżnicowanej proweniencji.” – taką definicję zanotowałam wówczas zeszycie, jej autorem jest Marek Szczepański (źródło). Z jednej stronie wydaje się nieźle pasować do zachodniej Białorusi, z drugiej jednak strony – wbrew temu, co czasem myślimy, Unia Europejska jest naprawdę potężną instytucją i przynależność do niej czyni wiele. Wschodnia granica UE jest odczuwalna jak diabli, obojętnie w którą stronę ją przekraczamy. Zwłaszcza, jeśli stoimy w korku przygranicznym przez 6 godzin, jak to było w naszym przypadku w drodze powrotnej z Grodna. Większość samochodów dookoła nas miało białoruskie rejestracje i puste bagażniki. „Na zakupy do Biedronki!” – wtajemnicza nas jeden z towarzyszy niedoli.

* * *

Spędziłam w sumie na Białorusi raptem parę dni – to niewiele. Zbyt mało, by wypowiadać się z pozycji autorytarnej o tak skomplikowanym kraju i narodzie. Przepraszam wszystkich rusofilów za wszelkie uproszczenia i niedociągnięcia w mojej relacji. Opieram się jedynie na własnych subiektywnych refleksjach oraz infomacjach i opiniach przeczytanych u mądrzejszych od siebie.

Te kilka dni wystarczyło, by zafascynować mnie częścią świata, z którą styczność miałam po raz pierwszy w życiu, by zachęcić do dalszego odkrywania wschodniosłowiańskiej duszy. Ba, wystarczyło by zmotywować mnie do nauki rosyjskiego! Od majówki na Wschodzie mineło 5 miesiący i od tamtego czasu pilnie chodzę na lekcje, wkuwam słówka i czasowniki, a cyrylicę czytam już całkiem nieźle. Obiecuję więc sobie i Wam – ja tam jeszcze wrócę. I może zrozumiem więcej – nie tylko języka, ale i mentalności.

Starałem się oceniać współczesną Białoruś oczami człowieka, dla którego wolność jest najwyższą wartością, ale który zdaje sobie sprawę, że tylko nieliczni są w stanie udźwignąć jej brzemię. (…) Przykład tego kraju pokazuje, że auorytarni liderzy często potrafią uważniej wsłuchiwać się w oczekiwania większości, niż politycy demokratyczni.

– Leszek Szerepka

sdr
Typowe Grodno.
IMG_20170503_210151.jpg
Typowe pamiątki z Białorusi.

INFO PRAKTYCZNE – BIAŁORUŚ BEZ WIZY

Gdzie przekroczyć granicę? Mamy do wyboru 3 przejścia bezwizowe:
– całodobowe samochodowe w Kuźnicy (trasa na Grodno)
– pieszo-rowerowe w Białowieży, czynne w godz. od 8-20 w sezonie letnim i od 8-18 od października do marca
– wodne na Kanale Augustowskim (Rudawka) czynne od maja do września w godz. 7-19

Co zwiedzić? Strefa ruchu bezwizowego obejmuje Grodno, część Puszczy Białowieskiej i Obwodu Grodzieńskiego, a od 2018 również Brześć! Dokładna mapa jest dostępna np. TU.

Jak długo? Na terenie Białorusi bez wizy możemy przebywać do 5 dni. W przypadku samej Białowieży są to 3 dni.

Wymagane dokumenty:
– paszport, ważny min. 3 miesiące
– pieniądze, ok 90 zł na każdy dzień pobytu, w dowolnej walucie
– ubezpieczenie zdrowotne ważne na Białorusi
– zezwolenie (zwane też przepustką), które można wyrobić sobie przez internet np. przez biuro podróży, np. TU dla Grodna lub TU dla Białowieży
– ubezpieczenie samochodu w przypadku podróży autem (Zielona Karta) – przekraczając granicę na 4 kółkach należy też wypełnić szereg dodatkowych formularzy, które możemy wcześniej ściągnąć z TEJ strony.

Limity przewozowe: wracając z Białorusi do Polski nie wolno wwozić mięsa, nabiału ani żadnych innych produktów odzwierzęcych! Jeśli chodzi o alkohol i tytoń, bez płacenia akcyzy wolno nam przewieźć:
– 40 sztuk papierosów;
– 1 litr mocnego alkoholu (powyżej 22%) lub 2 litry słabszych alkoholi (bez win niemusujących);
– 4 litry wina niemusującego;;
– 16 litrów piwa.

Waluta: białoruskie ruble niedawno przeszły denominację, pozbywając się kilku nadmiarowych zer; aktualny kurs to ok. 1 BYN = 1,86 PLN. Uwaga, z wymianą waluty po  polskiej stronie są niemałe problemy, nie można jej znaleźć nawet w przygranicznych kantorach. Wymiany można dokonać w banku w Grodnie, jednak kurs będzie niekorzystny. W większości miejsc na Białorusi można jednak płacić  kartą (choć nie zbliżeniowo, więc trzeba się pozbyć tego odruchu ;)).

Za pomoc w przygotowaniu części praktycznej dziekuję mojemu przyjacielowi Radkowi, który jak zwykle był wyjazdowym „ogarniaczem formalności”.

Komplet informacji o wjeździe bezwizowym znajdziecie TU, jeśli natomiast chodzi o ciekawostki turystyczne, polecam TEN Fanpage.

cof

7 uwag do wpisu “Białoruskie pogranicza

  1. Bardzo ciekawe i praktycznie wyjaśniłaś. O Białorusi, która leży za miedzą praktycznie mało wiemy. Ale tzw kraje zamknięte ze względu na inną politykę czy autorytarny system są tajemnicze, tworzą się wokół nich stereotypy i bardzo nas pociągają. Zdjęcia bardzo ładne jak zwykle.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Nie podoba mi sie stwierdzenie że nie ważne jest jak polskie były tereny Białorusi. Mimo że historia zależy od punktu widzenia to jest ważna.

      Polubienie

      1. Jest ważna, oczywiście że tak, ale jest też trochę bardziej złożona niż się wydaje na pierwszy rzut oka. Chociażby ta kwestia, o której wspominam w tekście – my mówimy „Polska” myśląc o Rzeczpospolitej Obojga Narodów. A to ogromne uproszczenie.
        Oczywiście, warto wiedzieć o polskich korzeniach takich miast jak Grodno. Podobnie, jak warto wiedzieć o niemieckości Szczecina i Wrocławia.
        Znajomość przeszłości w żaden sposób nie usprawiedliwia myślenia o Grodnie, Wilnie czy Lwowie jako o miastach, które „powinny być polskie, ale nie są”. To z takim podejściem się nie zgadzam i nie jest to bynajmniej nawoływanie do zapominania o historii.

        Polubienie

Leave a Reply

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s