Nawet najpiękniejsza przygoda kiedyś dobiega końca. Kończą się urlopy, majówki, podróże dookoła świata, Erasmusy i zagraniczne staże. Nieliczni pozostają w drodze na zawsze. Większość z nas jednak w pewnym momencie pakuje walizki, wsiada w ten ostatni samolot i wraca do domu.
Powroty są cholernie bolesne. Bo odkrywamy, że w pewnym sensie „wyrośliśmy” już z rzeczywistości, do której wracamy i ta rzeczywistość, ta szara polska codzienność jest jak stare spodnie z przykrótkimi nogawkami. Nie możemy się odnaleźć w świecie, który w międzyczasie przestał być nasz i stał się obcy. I nie wiemy, czy to my się tak bardzo zmieniliśmy, czy ten świat wokół nas.
Tęsknimy i żyjemy wspomnieniami. Wspomnieniami ulotnych chwil, uśmiechniętych twarzy i pocztówkowych widoków, które uwieczniliśmy na zdjęciach. Przeglądamy te zdjęcia w nieskończoność i trochę sami nie możemy uwierzyć, że TAM byliśmy. Wydaje się, jakby to był sen.
Wiecie, ja spędziłam minione 2 lata w Azji i kilka razy w tygodniu chodziłam na basen w condominium – w Malezji to naprawdę żaden luksus, że ma się darmowy basen pod oknem. I kiedy tak sobie rano przed pracą pływałam pod palmami, to był taki moment zadumy, gdy ciągle na nowo uświadamiałam sobie, jaką szczęściarą jestem, że mieszkam tu, w tropikach, że helloł, udało się, zrealizowałam swoje marzenie. Przypominałam sobie wtedy, że te wszystkie drobne rutynki składające się na mój nowy tryb życia, tanie pikantne jedzenie kupowane na ulicy, pogawędki z obcymi ludźmi, to że codziennie jest 30 stopni i nie muszę się zastanawiać, co dziś założyć na siebie – to są takie drobiazgi, które człowiek z czasem przestaje doceniać, niestety. A przecież one dla wielu mogą być powodem do zazdrości. I dziś to moje malezyjskie życie wydaje się takie odległe, nierzeczywiste, że gdyby nie setki zdjęć i dziesiątki nowych znajomych na Facebooku, nie byłabym pewna, czy to się w ogóle wydarzyło.
Wracamy i czujemy się niespokojni. Mówi się, że kto raz złapie bakcyla podróży, ten już nigdy nie będzie mógł usiedzieć na tyłku. Tęsknimy za ludźmi, miejscami, doświadczeniami – i za poczuciem wyjątkowości. Za wszystkimi zaletami bycia cudzoziemcem w dalekim kraju. Tu w Polsce nikt na nas nie zwraca uwagi, nie uśmiecha się na ulicy i nie pyta where are we from. Powroty są bolesne.
- Dania, jedno z pierwszych zdjęć po powrocie do Europy w listopadzie 2016. Kto by pomyślał, że można się tak cieszyć z jesiennej pluchy?
Powroty są cudowne. Bo wracamy do tego wszystkiego, za czym tęskniliśmy nocami. Do bliskich ludzi, rodzinnego miasta, znajomego jedzenia, kultury, w której czujemy się swojsko. Lądujemy na lotnisku w Polsce i mamy ochotę całować ojczystą ziemię, nawet jeśli nigdy nie mieliśmy specjalnie patriotycznych zapędów. Cieszy nas polski język słyszany naokoło, nawet jeśli jeszcze czasem z przyzwyczajenia rzucimy do potrąconego przechodnia sorry zamiast przepraszam. Zachwycają rodzime krajobrazy i pory roku, nawet jeśli oznaczają pluchę i temperaturę około zera. Świeży chleb i pierogi smakują jak nigdy.
Powroty są inpirujące. Oto w naszym życiu, jak u Sapkowskiego, coś się kończy i coś się zaczyna. Wracamy silniejsi, odmienieni, naładowani pozytywna energią i bogatsi o doświadczenia i opowieści, które wprawiaja w zachwyt. To dobry moment, by zacząć nowy etap w życiu z impetem, by zrealizować również inne, nie-podróżnicze plany i cele. Zmienić pracę, miejsce zamieszkania, towarzystwo, tryb życia, zacząć nowe hobby i ułożyć nową listę marzeń.
Wśród zwyczajowych formułek życzeniowych w języku angielskim jest jedna, która lubię szczególnie: many happy returns. I tego chciałabym Wam życzyć w życiu – szczęśliwych powrotów. Bo przecież powroty mają jeszcze jedną magiczną cechę – żeby powrócić, trzeba wyjechać. A to, że udało się wyjechać – to jest już coś!
.
Fantastycznie pozytywny post 🙂 Wszystkiego dobrego i żeby Wam się ułożyło w Polandowie!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
trafilas w sedno 🙂 ja aktualnie mieszkam w Nowym Jorku i bardzo tesknie za Polska…jednak ja tylko pomysle ze juz za kilka miesiecy bede miala wrocic na stale, to mam ciarki na plecach i goraczkowo kombinuje co zrobic zeby zostac dluzej 😛 hahaha taki urok zycia podroznika, chcialoby sie byc w kolku miejscach na raz 😛
Kasia
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Piekny wpis. Od ponad 8 lat mieszkam zagranica, ale przymierzam sie do powrotu do Polski i targaja mna naprawde sprzeczne emocje. Dobrze poczytac, ze na nowo mozna sie zaaklimatyzowac w swojej dawnej ojczyznie (za ktora oczywiscie tesknie, ale powrotu do ktorej sie boje).
PolubieniePolubienie