Ach, te azjatyckie świątynie!

Nie ukrywam, że mam ogromną słabość do świątyń – uwielbiam je zwiedzać i kontemplować, zwykle spędzam w nich mnóstwo czasu, cykając dziesiątki fotek. Zawsze jest to też okazja, by wniknąć głębiej w dość egzotyczne i tajemnicze dla nas wierzenia Azji Południowo-Wschodniej.

Wszystkim, którzy podzielają moje zainteresowania, dedykuję poniższą subiektywną listę*. Dominują na niej świątynie buddyjskie, są też miejsca hinduskie, jeden meczet i zero kościołów. Nie wynika to z żadnej dyskryminacji, po prostu świątynie chrześcijańskie są w tej części świata raczej mało ciekawe. Meczetów jest sporo, ale w znakomitej większości kopiują one styl bliskowschodni. Natomiast buddyjskie miejsca kultu przesycone są lokalnym kolorytem i klimatem, który urzeka nawet nie-buddystów.

Bagan (Birma / Mjanma)

111 (1).jpg

Trudno w Bagan wskazać jedną konkretną budowle, bo starożytnych świątyń (zwanych też pagodami) jest tu kilka tysięcy. Niektóre czynne do dziś, pięknie odnowione miejsca, gdzie czuć zapach kadzideł i gdzie o świcie spotkamy bosonogich mnichów niosących dary. Inne zrujnowane, ale nadal klimatyczne. Na niektóre można się wdrapać i podziwiać zachód (lub wschód) słońca nad pejzażem złożonym głównie z drzew i pagód. Punkt obowiązkowy na trasie każdego miłośnika historii i budowli sakralnych.

Mjanma (zwana wcześniej Birmą) to taka turystyczna perełka, państwo, które wciąż otwiera się na przybyszów z Zachodu. Choć dotarła już do niego komercja, to tłumy backpackerów nie zadeptują jeszcze zabytków na taką skalę jak np. w Kambodży. O swoich wrażeniach z tego kraju pisałam TU.

Kek Lok Si (Penang, Malezja)

DSC02554.jpg

Przenieśmy się do Malezji, kraju, który jest prawdziwym tyglem kultur i religii. Mamy tu trzy główne grupy ludności (muzułmańskich Malajów, Malezyjskich Chińczyków i Malezyjskich Hindusów) oraz dziesiątki odłamów wyznaniowych. I tysiące pięknych miejsc kultu do zwiedzania.

Kek Lok Si to miejsce porównywalne do Katedry Notre Dame w Paryżu. Albo do… Disneylandu, bo jest tu naprawdę wszystko 😉 Wiele poziomów, pięter, ołtarzy, ogrodów. Pagoda Tysiąca Budd, łacząca architektonicznie aż trzy style – chiński, tajski i birmański. Drzewko szczęścia z kolorowymi wstążkami, na których wypisuje się życzenia. Sadzawka ze „świętymi” żółwiami, które można karmić. Obrzymi posąg patronki świątyni – Boginii Miłosierdzia, pod który podjeżdża się wagonikiem, trochę jak na Gubałówkę. I oczywiście ogromny bazar z kiczowatymi pamiątkami.

To największy kompleks buddyjski w Malezji i jeden z największych w tej cześci świata. Jest też malowniczo położony – na wzgórzu na wyspie Penang, więc z najwyższego poziomu rozciąga się imponująca panorama. I mimo natłoku kolorów, elementów i atrakcji, ta świątynia jest naprawdę piękna i ma cudowną atmosferę. Może dlatego, że choć odwiedza ją sporo osób, większość to modlący się pielgrzymi.

Batu Caves (Malezja)

Hinduską świątynie „jaskiniową” polecałam już przy okazji tekstu o Kuala Lumpur. Nie sposób nie wspomnieć o niej również w tym tekście, więc po prostu się powtórzę:

Batu Caves technicznie rzecz biorąc nie leży w Kuala Lumpur, ale to nie ma znaczenia, bo bardzo łatwo się tam dostaniemy w pół godziny, łapiąc pociąg z KL Sentral. Jest duża szansa, że hinduskie świątynie położone w jaskiniach to najbardziej niesamowity zabytek, jaki zobaczycie w Malezji. Strzegąca wejścia największa na świecie statua boga Murugana motywuje do pokonania 272 schodów na sam szczyt kompleksu – warto. Dodatkowa atrakcja to wszędobylskie małpki, dosłownie włażące turystom na głowę.

Dodam jeszcze, ze absolutnie wyjątkowym przeżyciem jest odwiedzenie Batu Caves podczas jednego z hinduskich świąt. Największe wrażenie na obserwatorach robi chyba Thaipusam – festiwal słynący z tajemniczych i kontrowersyjnych obrzędów, np. samookaleczania się. Pisała o nim Zuza na swoim blogu poświęconym Malezji.

Masjid Putra (Malezja)

Zostając jeszcze przez chwilę w Malezji – wypada polecić przynajmniej jeden meczet w kraju, który oficjalnie przynajmniej jest muzułmański. Islam wyznaje ok 60% mieszkańców, przy czym jest to nurt daleki od np. arabskiego (choć pomału skręcający w tym kierunku). Architektonicznie również widoczne są wpływy Bliskiego Wschodu – popularne są takie elementy jak kopuły i minarety.

Na mnie ogromne wrażenie zrobił Masjid Putra, czyli tzw. Różowy Meczet w Putrajaya pod Kuala Lumpur. Jest to miejscowość dość specyficzna, bo mieszczą się tam przede wszystkim budynki rządowe i państwowe oraz mieszkania osób pracujących w tych instytucjach. Putrajaya jest elegancka, zadbana, cieszy oko estety, a Masjid Putra położony nad rozległym sztucznym jeziorem jest niczym wisienka na torcie.

Wat Arun

Tajlandia, z Bangkokiem na czele, to kolejna kraina świątyń buddyjskich, w dodatku słynąca z charakterystycznej architektury. Jeśli miałabym Wam polecić tylko jedno miejsce, byłaby to Wat Arun – Świątynia Świtu. Pomału dobiega końca jej restauracja i wygląda teraz naprawdę przecudownie. Wielu turystów poprzestaje na podziwianiu jej z łodzi i z przeciwległego brzegu rzeki – tamże tłumy codziennie atakują Grand Palace i świątynie Wat Pho (Świątynia Leżącego Buddy). Cóż, przynajmniej Wat Arun nie jest tak oblegana i zdecydowanie jej to służy.

Pokryta tysiącami płytek z tłuczonej chińskiej porcelany świątynia kojarzy się nieco z indyjskimi przybytkami – i słusznie, wszak buddyzm wywodzi się bezpośrednio z hinduizmu i Arun jest właśnie hinduskim bogiem świtu. Patron został zresztą słusznie dobrany, bo to miejsce dla rannych ptaszków – najpiękniej prezentuje się o wschodzie słońca.

Pura Tirta Empul (Bali, Indonezja)

Przenieśmy się na Bali – wyspę przesyconą mistycyzmem, o czym wie każdy, kto tam był… lub oglądał film „Eat Pray Love” z Julią Roberts 😉 To właśnie to romansidło zainspirowało mnie do pierwszej wycieczki na Bali i – o dziwo – nie byłam rozczarowana. Przymierzam się zresztą pomału do skończenia zaległego tekstu o Bali, więc na razie poprzestanę na jednej rekomendacji.

Tirta Empul, czyli Świątynia Świętej Wody (Holy Water Temple) to jedna z ciekawszych balijskich świątyń i w przeciwieństwie do takich klasyków jak Tanah Lot, odwiedza ją nadal więcej lokalnych pielgrzymów niż turystów. Balijscy hindusi biorą kąpiel w tutejszym świętym źródle, my zaś możemy spacerować po malowniczym świątynnym ogrodzie i chłonąć atmosferę tego spokojnego miejsca.

Borobudur (Jawa, Indonezja)

SONY DSC

Jak może zauważyliście, większość miejsc na tej liście to może nie super oryginalne odkrycia off the beaten track, ale jednak miejsca spoza TOP 10 cudów świata wg Lonely Planet. Ot, popularne zabytki, ale nie zawszy pierwszy wybór turysty, który ma zwykle niewiele czasu na zwiedzanie. Moim skromnym zdaniem są to jednak miejsca, które warto wcisnąć w nawet najbardziej napięty plan urlopowy.

Borobudur to zupełnie inny case – zabytek do bólu sztampowy, znany z niezliczonych zdjeć i folderów, wiecznie zatłoczony mimo wysokich cen biletów wstępu. Mimo to po prostu warto, bo to miejsce absolutnie wyjątkowe. Położona w sercu jawajskiej dużngli, unikalna w budowie piramidalna świątynia jest jednym z największych kompleksów buddyjskich na świecie (według niektórych danych największa). I jeśli jesteście w pobliskiej Yogyakarcie na krótko, to wybierzcie właśnie Borobudur, a nie konkurencyjny Prambanan. Prambanan to drugi wielki kompleks, który jest jednak wizualnie podobny do wielu świątyń w Kambodży czy Birmie. A Borobudur jest jedyne w swoim rodzaju! To oczywiście całkowicie subiektywna opinia, więc nie biorę żadnej odpowiedzialności za te słowa 😉

Tradycyjnie zapytam – jakie miejsca dodalibyście do tej listy? Wiem, że jest ona mocno okrojona, bo jeszcze wielka część Azji przede mną. Czekam więc na inspiracje i rekomedancje!

—-

*Tak, wiem, przeklęte Top Listy, plaga internetu. Wszyscy na nie narzekają. I (prawie) wszyscy w nie klikają i chętnie czytają 😉

3 uwagi do wpisu “Ach, te azjatyckie świątynie!

  1. Z wyzej wymienionych odwiedzilam dwa – Kek Lok Si I Wat Arun I zdecydowanie blizej memu sercu do Swiatyni Switu… Lubie, zwlaszcza o wschodzie lub zachodzie slonca kontemplowac spokoj, ktory panuje w swiatyniach… wdychac zapach kadzidel, ktorych urok czuc dopiero w tropikach. Latwo tam uspokoic I zebrac mysli. Uwielbiam kazda swiatynie buddyjska, panuje tam niesamowita atmosfera. Dodalabym jeszcze jedna, dosc specyficzna swiatynie z Kandy na Sri Lance – swiatynie zeba Buddy z zebem za szklem… 😁😁 W meczetach juz nie ma tej magii, w Kuala Lumpur odwiedzilam Masjid Jamek I Masjid Negara, bylo sztywno, zadnej kontemplacji…

    Polubione przez 1 osoba

Leave a Reply

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s