Co mnie wkurza w Kolumbii?

Polacy, jak wiadomo, lubią ponarzekać. Wydaje mi się, że jestem stosunkowo mało marudną przedstawicielką naszego wspaniałego narodu, ale czasem i mi się zdarza 😉 Mieszkając w Malezji, pisałam Wam, co mnie męczy w tamtej części świata. Teraz przyszedł czas na Kolumbię. Myślę, że wiele z tych wad jest charakterystycznych także dla innych krajów Ameryki Południowej. Jeśli myślisz o przeprowadzce w ten region, koniecznie najpierw zapoznaj się z tą listą!

1) Przez żołądek… donikąd

Gdybym miała się kierować tylko względami kulinarnymi, nigdy nie zamieszkałabym w Kolumbii. Osobiście jestem fanką kuchni azjatyckiej, więc w Malezji byłam w siódmym niebie. Kolumbijskie jedzenie natomiast średnio mi podchodzi – wszystko jest ciężkie, tłuste i słone – trochę jak tradycyjne staropolskie jadło, za którym zresztą też nie przepadam. Brakuje mi moich ukochanych pikantnych smaków, no i warzyw. Tutejsza kuchnia jest też bardzo mięsna, więc będąc wegetarianinem lub weganinem, trzeba się nieźle namęczyć, wybierając posiłek. Do tego dochodzi zamiłowanie do łączenia wszystkich możliwych węglowodanów – ryż z ziemniakami i makaronem na jednym talerzu nikogo tu nie dziwi.

Nie wykluczam, że tutejsze przysmaki mogą znaleźć swoich amatorów. Do niewątpliwych plusów należy obfitość lokalnych owoców i świeżo wyciskane soki. Dla mnie to jednak za mało, by faktycznie polubić kolumbijską szamę.

Ryż + makaron + ziemniaki? W Kolumbii lunch jak co dzień

2) Zimna woda zdrowia doda!

Uważam się za dość elastyczną osobę, nie potrzebuję życia w luksusach, by czuć się szczęśliwą. Mam jednak taką małą fanaberię – lubię ciepłe prysznice. I o ile w tropikalnej Malezji czy Indonezji jeszcze byłam w stanie przetrwać mycie włosów lodowatą wodą z wiaderka, o tyle tu, gdzie mieszkam obecnie, nie ma aż takich upałów. Temperatura nocą spada do ok. 15 stopni, domy nie są ocieplane, więc poranki bywają rześkie. Tymczasem gorąca woda w kranie czy pod prysznicem należy do luksusów. Zamontowanie odpowiedniego ustrojstwa w łazience okazało się niezwykle skomplikowanym przedsięwzięciem (koniecznie było np. zrobienie osobnej instalacji elektrycznej) i trwało dwa miesiące. Aktualnie wodę pod prysznicem mam letnio-ciepłą i nie liczę na więcej 😉

Oczywiście w zimnej wodzie się również zmywa naczynia i pierze ubrania, bo tutejsze pralki nie podgrzewają wody. Mam więc ciągle wrażenie, że chodzę w niedopranych ciuchach. Zaczęłam już nawet dolewać do pralki wody z czajnika elektrycznego (który swoją drogą też nie jest zbyt popularnym urządzeniem w Kolumbii). Zmywarki zaś kosztują grubą kasę i nawet w restauracjach są rzadkim rozwiązaniem.

3) Nasi bracia mniejsi

Teraz zrobi się trochę poważniej. Podobnie jak w wielu krajach świata, zwierzęta w Kolumbii traktuje się raczej użytkowo. Jak wspomniałam, jedzenie mięsa to świętość i weganizm uchodzi raczej za fanaberię.

Nad losem zwierząt mało kto się lituje i w takim małym miasteczku jak nasze to widać ze zdwojoną siłą. Przy okazji karnawału organizowane są takie brutalne rozrywki jak wyścigi osłów czy byków, zdarzają się też walki kogutów. Bezdomne zwierzęta rozmnażają się w sposób niekontrolowany, często są też bite czy poganiane kijami przez mieszkańców. Ruchy prozwierzęce dopiero raczkują, mam jednak nadzieję, że stopniowo będą zmieniać tę przykrą rzeczywistość. My sami z narzeczonym jesteśmy właśnie na etapie rozkręcania małego projektu w Icononzo, poświęconego bezdomnym zwierzętom.

4) Zielono mi?

Z okazji Dnia Ziemi popełniłam cały wpis o ekologii w Kolumbii, więc nie będę się powtarzać. W kwestiach ekologicznych sporo jest tu jeszcze do zrobienia, nie tylko jeśli chodzi o prawa zwierząt. Trzymam mocno kciuki za to, by Kolumbia, jako jeden z krajów o największej bioróżnorodności na świecie, nauczył się dbać o swoją przyrodę.

O takie dobra należy dbać!

5) Kasa i papiery

Korupcja i biurokracja, to zjawiska, na które narzekają nie tylko imigranci z Europy, ale i sami Kolumbijczycy. Ci sami narzekacze chętnie jednak korzystają z takich rozwiązań „na skróty”, gdy trzeba np. załatwić coś w urzędzie.

Powszechne jest też miganie się od podatków. Według różnych badań, ok 30-40% Kolumbijczyków nie rozlicza się prawidłowo z tutejszym „fiskusem”. To trochę koło zamknięte – w Kolumbii nie szanuje się władz i polityków, bo są skorumpowani i kradną. Więc co robią sami „szarzy” obywatele? Również okradają państwo. Trudno w takich warunkach o faktyczny rozwój społeczeństwa.

6) Co z tym bezpieczeństwem?

Nie sposób nie wspomnieć o tej kwestii, bo stereotyp niebezpiecznej Kolumbii trzyma się mocno i w pewnym sensie jest uzasadniony. W osobnym tekście piszę obszernie o tym, czy moim zdaniem w Kolumbii jest bezpiecznie i co można zrobić, by uniknąć nieprzyjemności, podróżując po tym kraju.

Osobiście nie miałam jeszcze żadnych groźnych sytuacji w Kolumbii i cały czas odpukuję w niemalowane, by tak zostało. Imigranci z Europy, zwłaszcza mieszkający w wielkich miastach, zwykle zamykają się na strzeżonych osiedlach, poruszają się tylko własnym samochodem i posyłają dzieci do prywatnych szkół – by poczuć się bezpieczniej. Nie da się jednak ukryć, że jest to życie w swoistej izolacji, nie do końca styl, który by mi odpowiadał na dłuższą metę.

Żeby było jasne, Kolumbię uwielbiam i bardzo polecam!
Lokalna patriotka 😉

Tak to już jest, że każde miejsce na świecie, nawet wydające się tropikalnym rajem, ma swoje ciemne strony. Trochę inaczej też postrzega się je z perspektywy turysty, a inaczej, gdy mieszka się tu na stałe. Czasem trzeba sobie ulżyć i ponarzekać, żeby potem móc znów cieszyć się tym, co dany kraj oferuje! Myślę, że niebawem powstanie wpis o tym, co w Kolumbii mnie zachwyca 🙂

Byliście w Kolumbii? Co Was denerwuje w tym kraju, a także w ogóle w Ameryce Południowej i kulturze latynoskiej?

3 uwagi do wpisu “Co mnie wkurza w Kolumbii?

  1. Aniu, pięknie, ciekawie, rzeczowo opowiadasz o Kolumbii. Ja nie byłam w Kolumbii i raczej nigdy do niej nie pojadę, ale z przyjemnością czytam Twoje relacje i przemyślenia.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Ala

    Polubienie

  2. Dokladnie zgadzam się z przesympatyczna autorką. Jedzenie jest tutaj obrzydliwie a jedynie co jest pikantne to ajo i nic poza tym. Z dan jakie tutaj ewentualnie jem to ajiaco i czasem arepa ale musi być taka jak lubię. Cała reszta do chrzanu. Zdecydowanie kuchnia mało wyrafinowana a jak dostaje się z daniem jakas sałatkę to miniaturowa

    Polubienie

Leave a Reply