Kolumbijska Amazonia – jak zorganizować wyprawę w głąb dżungli

Chcesz zobaczyć autentyczną Amazonię i spędzić kilka dni w lokalnej wiosce? Wybrać się do selwy, poobserwować kajmany i różowe delfiny? Stać się częścią rdzennej społeczności i porozmawiać z ludźmi, którzy na co dzień żyją odcięci od dóbr cywilizacji? W tym tekście opowiadam o swojej amazońskiej przygodzie i zdradzam, jak dotrzeć do kolumbijskiej Amazonii, co ze sobą zabrać i czego się spodziewać na miejscu.

Amazonia – kilka słów wstępu

Co właściwie mamy na myśli, mówiąc „Amazonia”? Jest to ogromny (ok. 7 mln km2) region w Ameryce Południowej obejmujący przede wszystkim dorzecze Amazonki, czyli największej rzeki świata, porośnięte lasem deszczowym, potocznie zwanym dżunglą. Choć jeśli chcemy być bardzo poprawni, warto pamiętać, że określenie „dżungla” w języku polskim fachowo określa tylko tropikalne lasy w Azji Południowo-Wschodniej. W Kolumbii na ten wilgotny las równikowy najczęściej mówi się selva, co bywa spolszczane jako „selwa”. W tym tekście używam słów „selwa” i „dżungla” zamiennie.

Amazonia obejmuje obszar należący do kilku krajów, przede wszystkim Brazylii, Peru i Kolumbii, ale też Wenezueli, Ekwadoru, Boliwii czy Gujany Francuskiej. W Kolumbii dość łatwo zidentyfikować ten rejon, mamy bowiem wydzielony osobny departament o nazwie Amazonas, zresztą największy w kraju, a zarazem jeden z najsłabiej zaludnionych. Stolicą departamentu jest miasto Leticia, często nazywane Bramą do Amazonii.

Amazonia Amazonii nierówna, czyli o różnych rodzajach turystyki w regionie

Wiele osób, nie do końca zdających sobie sprawę z ogromnych przestrzeni, a także – z trudności logistycznych w tym regionie, zakłada, że wystarczy polecieć do Leticii na dwa czy trzy dni i w ten sposób „zobaczyć Amazonię”. Niestety, to tak nie działa. Sama Leticia, choć położona faktycznie nad rzeką Amazonką, jest brudnym, głośnym i mało ciekawym miastem, które raczej nie usatysfakcjonuje osób poszukujących kontaktu z dziewiczą przyrodą i rdzenną kulturą. Oczywiście można zatrzymać się w Leticii na kilka dni i stamtąd kupować w lokalnych agencjach jednodniowe wycieczki, np. spacery po dżungli czy wizyty w pobliskich wioskach, jest to jednak doświadczenie dość komercyjne i ograniczone. Amazonia poznawana z tej perspektywy niekoniecznie nas zachwyci.

Popularnym miejscem wypadowym jest też Puerto Nariño, nieco mniejsza, spokojniejsza i zdecydowanie bardziej malownicza miejscowość, do której z Leticii dopłyniemy łodzią (ok 3h).

Osobiście jednak rekomenduję jeszcze inną opcję, czyli dać się zabrać w głąb Amazonii i zatrzymać w jednej z rdzennych wiosek, tzw. comunidades. Żyją tam przedstawiciele różnych grup etnicznych, zamieszkujących te tereny od czasów przed przybyciem kolonizatorów. BTW, nie polecam używać słowa „Indianie” czy hiszpańskiego indios – tu najczęściej mówi się po prostu indigenas, czyli ludność rdzenna.

fot. Roxana Lewandowska

Pobyt u indigenas to unikalne doświadczenie, nieporównywane z jednodniowymi wypadami z Leticia. Można zobaczyć, jak naprawdę żyją dziś mieszkańcy Amazonii, a przy okazji poobserwować dziką przyrodę, która jest na wyciągnięcie ręki, bo wioski te położone są praktycznie w dżungli, nad brzegami Amazonki i jej dopływów. Zamiast show dla turystów czy komercyjnej masówki mamy autentyczną i zrównoważoną turystykę, bo wspieramy lokalnych mieszkańców, którzy mają stosunkowo niewiele możliwości zarobku.

Jak się żyje nad Atacuari?

Miejsce, które spełniło z nawiązką wszystkie moje oczekiwania związane z Amazonią i do którego zdążyłam już kilka razy wrócić (w tym jako pilotka z polskimi turystami) to mała wioska o nazwie Comunidad 7 de Agosto. Położona jest nad rzeką Atacuari (odnoga Amazonki) i z Puerto Nariño płynie się do niej kilka godzin. W praktyce na dotarcie na miejsce startując na przykład z Bogoty, trzeba poświęcić cały dzień (dokładne wskazówki, jak dotrzeć do amazońskich wiosek poniżej, w Kąciku Praktycznym). Warto na cały pobyt w kolumbijskiej Amazonii zaplanować przynajmniej kilka dni.

W Comunidad 7 de Agosto mieszka kilkaset osób, są to przedstawiciele trzech rdzennych grup etnicznych: ticuna, cocama i yagua. Choć każda z tych grup ma swój własny język, pielęgnowany głównie przez starsze pokolenia, spokojnie można się porozumieć z mieszkańcami w języku hiszpańskim. Jeśli nie władasz hiszpańskim, rekomenduję poszukanie dodatkowego tłumacza – lokalny przewodnik dużo opowiada o życiu w wiosce, o swojej społeczności i amazońskiej kulturze, o przyrodzie, medycynie naturalnej, zwierzętach. Bez tych opowieści traci się bardzo dużo z pobytu w Amazonii.

W Comunidad brak hoteli czy hosteli, śpimy więc u rodziny naszego przewodnika. Tutejsze domy to proste drewniane budowle postawione na palach (w porze deszczowej poziom wody nieraz sięga pierwszego piętra i wtedy po całej wiosce można sie przemieszczać tylko przy pomocy canoe). Do dyspozycji mamy kilka dzielonych pokoi, w każdym z nich łóżka lub materace i moskitiery oraz dwie proste łazienki zbudowane na potrzeby gości. Miejscowi kąpią się w rzece, w której również piorą ubrania i zmywają naczynia.

W wiosce nie ma oczywiście bieżącej wody, więc również w łazience używana jest ta z rzeki lub deszczówka. Prąd wytwarza lokalny generator zaledwie przez kilka godzin dziennie, przy czym zdarzają się wielotygodniowe awarie, podczas których cała społeczność żyje niemal bez prądu (nasi gospodarze są szczęściarzami i mają własny mały generator domowy). Działa (czasami) tylko jedna sieć komórkowa. Nie ma internetu. Wodę pitną najlepiej kupić w baniakach i przywieźć z Leticii lub Puerto Nariño.

W Amazonii je się przede wszystkim świeże ryby prosto z rzeki (w tym piranie), do tego ryż i podstawowe warzywa (pomidory, ogórek, maniok), ewentualnie strączki (fasola) i jajka. W przeciwieństwie do wielu innych regionów Kolumbii, wyroby z mąki kukurydzianej nie są aż tak popularne – klasyczne placuszki arepy przygotowuje się tam z mąki pszennej. W zależności od sezonu możemy liczyć na mniejszą lub większą obfitość lokalnych owoców i świeżo przygotowywane soki.

Życie nad Atacuari jest proste, a warunki spartańskie. Wybierając się w te rejony musimy liczyć się z różnymi niedogodnościami, o ile faktycznie chcemy zasmakować autentycznej Amazonii.

Przezorny zawsze ubezpieczony – jak się przygotować do wyprawy?

Z uwagi na opisane powyżej warunki, na wyprawę do Amazonii warto spakować się w niewielki bagaż podręczny, najlepiej plecak. Jeśli podróżujemy z dużą walizką, możemy czasowo przechować ją na przykład w hotelu w Bogocie lub w Leticii.

W naszym bagażu nie powinno zabraknąć:

  • lekkich i wygodnych ubrań, w tym takich z długimi rękawami i długimi nogawkami
  • wygodnego nakrycia głowy, w którym będzie można chodzić po dżungli (ogromny słomkowy instagramowy kapelusz odpada)
  • kurtki przeciwdeszczowej lub peleryny
  • kaloszy*
  • wygodnych pełnych butów
  • klapek
  • stroju kąpielowego (jeśli chcemy kąpać się w rzece)
  • ręcznika szybkoschnącego
  • dobrego repellentu przeciw insektom (polecam Muggę z wysokim % stężeniem DEET)
  • kremu przeciwsłonecznego z filtrem UV
  • latarki
  • powerbanku jeśli mamy więcej sprzętów elektronicznych do ładowania

O ile nie wybieramy się na wielodniowy trekking po dżungli, pobyt w Amazonii nie powinien być bardzo wymagający kondycyjnie, ale musimy być przygotowani na wysokie temperatury i specyficzny duszno-wilgotny klimat.

Dodatkowo, jeśli zatrzymujemy się w odizolowanej od reszty świata rdzennej społeczności, jak Comunidad 7 de Agosto, należy zabrać zapas wody pitnej (do ustalenia z gospodarzem) i ewentualnie jakieś przekąski (zwłaszcza jeśli mamy ogranicznie żywieniowe np. dieta wegańska lub bezglutenowa).

*O ile nasz lokalny przewodnik ich nie wypożycza. Na wyjazdach organizowanych przeze mnie, kalosze są zapewnione na miejscu.

Co robić w Amazonii?

Siedząc w wąskiej łódce zwanej wśród indigenas peke-peke (od dźwieku, jaki wydaje silnik), obserwując wartki nurt rzeki i ścianę dżungli przy brzegu, czuję, że się uspokajam. To miejsce uwalnia od stresu i ładuje pozytywną energią. Obserwuję małpy harcujące w koronach drzew, lokalnych mieszkańców robiących pranie w rzece, różowe słodkowodne delfiny wyskakujące z wody w oddali. Właściwie tu można spędzać czas, nie robiąc nic konkretnego, po prostu dzieląc życie i codzienność z lokalną społecznością i napawając się kontaktem z dziką, nieokiełznaną przyrodą.

fot. Roxana Lewandowska

Jeśli jesteś jednak typem podróżnika, który potrzebuje zorganizowanego planu dnia i nieustannych bodźców – bez obaw. W Amazonii jest co robić.

Przewodnik zabiera nas na trekking po selwie, a im bardziej oddalamy się od wioski, tym więcej cudów natury zauważamy. Oto ceiba – największe drzewo Amazonii, o wystających z ziemi korzeniach wielkości dorosłego człowieka i niewiele mniejsze capinuri. Jaskrawoczerwony owoc achiote może posłużyć jako barwnik, na przykład do malowania twarzy. Zerwany prosto z drzewa i rozbity przy pomocy maczety caimo smakuje przepysznie, jak melon z miodem. Obok niego rośnie amazońska odmiana koki, a kawałek dalej powszechnie używane przez lokalnych medyków amasico.

Jeśli mamy szczęście, w amazońskiej dżungli spotkamy też przedstawicieli miejscowej fauny – ogromne pająki i jadowite żaby, wielobarwne motyle, tukana i papugę lorę, leniwca, elektryczne węgorze lub nawet anakondę czy ślady jaguara. Oczywiście to nie zoo i wiele zależy tu od przypadku i od tego, jak dużo czasu spędzimy w tym rejonie, Część zwierząt łatwiej spotkać po zmroku, dlatego przewodnik organizuje nam oprócz dziennego, również nocny spacer.

Przedzieranie się przez selwę nie jest łatwe, nawet z przewodnikiem torującym drogę maczetą. Konieczne są długie spodnie i wspomniane wyżej kalosze – chronią przed wężami, ale też ułatwiają przemieszczanie się po bagnistym terenie. Jeśli kogoś lubią komary i inne insekty, najlepiej spryskiwać się repellentem regularnie.

Bez obaw, pobyt w Amazonii nie musi być aż tak wyczerpujący jak się wydaje. Inne punkty programu są już dużo mniej wymagające – płyniemy łódką do wiosek po stronie kolumbijskiej i peruwiańskiej, zwiedzamy okolice, łowimy piranie, które tego samego dnia zjemy na kolację (ja jako weganka w tej aktywności akurat nie biorę czynnego udziału). Kąpiemy się w towarzystwie pływających niedaleko rzecznych delfinów, a wieczorem wypływamy na poszukiwanie kajmanów, uzbrojeni w latarki.

fot. Roxana Lewandowska

Nie wszystko da się ująć na zdjęciu, nie zawsze ma się ochotę w ogóle wyciągać telefon – lepiej cieszyć się chwilą. Pięć dni mija jak z bicza strzelił, ale Amazonia zostaje w sercu na długo.

CHCESZ SIĘ WYBRAĆ DO KOLUMBII I ODWIEDZIĆ AMAZONIĘ? WYJEDŹ ZE MNĄ NA KAMERALNĄ WYPRAWĘ POZA SZLAKIEM [ZOBACZ SZCZEGÓŁY]

KĄCIK PRAKTYCZNY

Kiedy: Do Amazonii można podróżować przez cały rok, przy czym okres między listopadem a lutym to standardowo pora bardziej deszczowa (choć przy aktualnych zmianach klimatycznych nigdy nie można być pewnym pogody).

Wiza i waluta: Wizę turystyczną dostaje się na lotnisku – Polscy turyści mogą przebywać z nią w Kolumbii przez 90 dni i istnieje opcja jej przedłużenia w ambasadzie na kolejne 90 dni. Walutą jest kolumbijskie pesos (COP); 1 PLN = ok. 890 COP.

Dojazd i transport: Do Leticii dolecimy z łatwością z Bogoty, są też połączenia np. z Medellín (linie Latam lub Avianca). Z Leticii należy wziąć publiczną łódź, która zabierze nas do Puerto Nariño (uwaga, pod prąd płynie się ok 4 godzin, a ostatnia łódka wypływa z Leticii ok. godziny 13:30 – warto wcześniej zarezerwować bilety); jeśli wybieramy się do którejś z lokalnych comunidades (np. opisana w tym tekście Comunidad 7 de Agosto), lokalny przewodnik powinien odebrać nas z Puerto Nariño i zabrać do swojej wioski.

Noclegi: W Leticii znajdziemy wiele hoteli i hosteli o różnym standarcie. W Puerto Nariño ta baza jest nieco mniejsza, nie wszystkie miejca są dostępne na Bookingu. Inne miejscowości w okolicy to np. Macedonia i Naranjales. W przypadku pobytu w comunidades zwykle śpimy u gospodarza w domu.

TOP 3 miejsca/atrakcje: 1) Trekking po selwie z przewodnikiem, 2) Kąpiel w Amazonce z różowymi delfinami, 3) Nocna wyprawa łódką w poszukiwaniu kajmanów.

Potrzebujesz pomocy w organizacji wyprawy do Kolumbii? Sprawdź moją ofertę [TU KLIKNIJ]

4 uwagi do wpisu “Kolumbijska Amazonia – jak zorganizować wyprawę w głąb dżungli

  1. Widzialam gdzies kiedys filmik z hostelem Albo comunicades gdzie zamieszkiwal zaprzyjazniony I oswojony Tulan. Ktos moze tam byl? Jak nazywalo sie to comunidades/hostel? Mam slabosc do Tukanow I uwielbiam obserwowac ptaki. Wyjadz do miejsca ktore Pani opisala to moje nastepne marzenie.

    Polubienie

Leave a Reply